Komentarze: 8
I.POLONEZA CZAS ZACZAC czyli STUDNIOWKA.
hmmmmm.zacznijmy od tego ze byla to druga studniowka w moim zyciu i ze spodziewalam sie ze bedzie tak jak na pierwszej czyli zajebiscie.niestety nie bylo.generalnie bawilam sie dobrze, ale moj partner.....szkoda slow.po prostu..no...okazal sie bucem.bo na mnie krzyczal,bo nie pozwalal mi sie bawic,bo na mnie krzyczal,bo nie pozwalal mi tanczyc z innymi kolegami,bo na mnie krzyczal, bo byl natretny,bo mial pretensje o wszystko, bo nie pozwolil mi wypic toastu z przyjaciolmi,bo...itd.ale ze ja to ja :P to w pewnym momencie go olalam i sie poszlam bawic.bylo ok.polonez troche zszedl(haha)ale sie zdarza. Kasia miala maly wypadeczek z sukienka ale przynajmniej bedzie co wspominac.poza tym bylo paru dobrych znajomych wiec sie nie nudzilam.wieczor zaliczam raczej do udanych.poszlam spac o 5.30 po to by o 7 wstac(a raczej zostac zwleczona)z lozka i sie spakowac w gory.ale o tym w dalszej czesci notki.
II.POZOR POZOR czyli SLIFKA NA STOKU
(na poczatku male wyjasnienie. "pozor" to po czesku "uwaga"tak wiec poczatek podtytulu w wolnym przekladzie brzmi "uwaga uwaga":D). no wiec od razu po studniowce rodzina wpakowala slifke do auta i wywiozla w gory.tyle sniegu jeszcze w zyciu nie widzialam(a jezdze tam juz chyba od 6 lat).normalnie ze 2 metry jak nie wiecej. przysiegam. tam sobie codziennie jezdzilam na nartach. no i dopoki jezdzilam na nartach bylo ok. zadnej gleby. (no dobra jedna-podczas postoju potknelam sie o wlasny kijek :P). gorzej bylo jak sie przerzucilam na snowboard. pierwszy raz jezdzilam na desce wiec moje upadki byly bardzo spektakularne:D. teraz na calym ciele mam bardzo malownicze siniaki zwlaszcza w okolicach bioder no i na tylku. ale potem juz sobie ladnie zjezdzalam i wszystko pieknie ladnie dopoki jakies dziecko nie przejechalo prosto przede mna i niejako przecielo mi droge. o bozeeeeeeeeee. po prostu przemilczmy ten hmmmmmmmmmm... drobny upadek.smiesznie bylo jak ubieralam na gorze deche i ona mi wypadla z rak. nie wiem jak to sie stalo w kazdym razie gonilam ja przez cala gorke w dol:D cud ze nikogo nie zabila. ale musialo to smiesznie wygladac. jak ja w koncu zlapalam (wbila sie w zaspe na samym dole)to lezalam przez kwadrans na sniegu i ryczalam ze smiechu. co probowalam wstac to znowu mnie na smiech bralo i zalewalam sie lzami jak sobie o tym pomyslalam-sprint slifki za deska w dol. no darcie masakra.a jaki ludzie mieli ubaw :D heh. no i stwierdzam ze czeskie piwo smakuje super. i jest dobre na zakwasy:). w kazdym razie wyjazd byl wiecej niz super. w piatek cala i zdrowa wrocilam do domu. i wreszcie...
III.100 LAT 100 LAT czyli IMPREZA 18-TKOWA SLIFKI, NAIZMERA I MAJINA
impreza byla zajebista.no to po prostu jedyne dobre okreslenie.odbyla sie w SP nr 2, ktora na drugi dzien wygladala jak po wojnie.luda bylo cos ponad 70 osob.najpierw byl tort,swieczki, zyczenia(brawurowo odspiewane 100 lat przez ukochana klase) i prezenty:D wszystko bylo super.bardzo mi sie podoba wlasnorecznie zrobiony i zapakowany (w wiekszy ode mnie karton) "kwiatek na lopacie"od Olka(:*), Domana(:*)i Uosia(:*).wszystko bylo super. od klasy(:*) dostalam sliczna bizuterie, a od mojej ekipy(:*) tez super prezent m.in wieeeeeeeeeeelki plakat z 5(slownie:piecioma) polnagimi facetami.takie ciacha ze szok. tylko schrupac:Pno i dostalam whisky:) ktora ktos mi wypil :(. potem rodzice sie zmyli i zaczela sie konkretna biba.alkohol lal sie strumieniami. pare chwil i pelno najebanych ludzi otoczylo mnie ze wszystkich stron. Naizmer i Majin w pewnym momencie ykhym....zaniemogli i zostalam sama z tym wszystkim. a ze tez "troche" pilam(kazdy chcial ze mna wypic kolejke- nie wypadalo odmowic:D) to w pewnym momencie nie moglam ogarnac imprezy, lekko tracilam kontrole.wiec slifka poszla do kuchni, stanela na srodku i co zrobila?????????rozryczala sie jak dziecko!!!teraz dopiero widze jak to smiesznie musialo wygladac. od razu ludzie sie rzucili do pomocy(lzy- to dziala!!!)a wtedy slifka sie zmartwila czy sie aby nie rozmazala. no a potem znowu w ryk.:D o jezuniu. co to byla za impreza. dziekuje wszystkim za przybycie i za pomoc. bylo naprawde super. jeszcze tylko dodam ze stracilam glos i juz drugi dzien nie moge mowic.:) no a na drugi dzien wielkie sprzatanie. szkola na serio wygladala jak po przejsciu huraganu.ale dalismy rade:D jak ze wszystkim.
na koniec jeszcze podziekowania dla Rzyrzaka za nocne pogaduchy o facetach :D :*
pozdrawiam:*